sobota, 24 października 2009

piątek, 23 października 2009

Urszula Sipińska galeria 1

Mam tylko ciebie

Jest takie miejsce
Na końcu świata
Ty jeden dobrze je znasz
Choć ukrył je czas
I pogubił nas
Jest takie miejsce
Chcę wrócić tam
Gdzie teraz jesteś
Bo jakoś Ciebie brak

Tylko ty
Tylko ty
Zapomnienie dałeś mi
Tylko ty tylko ty
Byłeś lekiem na zmęczone dni

Mam tylko ciebie
Choć o tym nie wiesz
Że czasem gubię się już
Uciekam od słów w obojętny tłum

Mam tylko ciebie
Więc daj mi znak
Gdzie teraz jesteś
Bo jakoś Ciebie brak

Tylko ty
Tylko ty
Zapomnienie dałeś mi

Tylko ty
Tylko ty
Oprócz ciebie nie mam nic
Nie zostało mi już nic

piątek, 16 października 2009

piątek, 2 października 2009

O mnie....o stronie

Nie jestem tak ciekawą osobą jak Urszula Sipińska dlatego uważam, że wszelkie informacje na mój temat są zbędne. Podziwiam Urszulę Sipińską jak każdego artystę z czasów PRL-u. Postanowiłam założyć tego bloga, gdyż uważam, że o Urszuli Sipińskiej tak naprawdę nie ma nic, a przecież była (i jest) ikoną polskiej piosenki. Niezwykle utalentowana, skromna, inteligentna. Wylansowała wiele przebojów, nagrała wiele płyt i napisała wspaniałą książkę. Każde jej nagranie wzrusza mnie i daje wiele do myślenia, bo kiedyś piosenka była czymś ważnym dla ludzi, teraz jakby zmarniała i stała się tylko tandetną reklamą. Polscy artyści śpiewali w trudnych czasach dla Polski, nie mieli takich warunków do tworzenia jak teraz a jednak tylko ich piosenki zmuszają do refleksji, do zastanowienia, wzruszają i bawią.
Bardzo proszę, aby nie kopiować zwartości na moim blogu, proszę uszanować moją pracę. Wszelkie uwagi można pisać na ten adres urszulasc@vp.pl
Pozdrawiam wszystkich fanów, sympatyków i tych, którzy o Urszuli Sipińskiej nigdy nie słyszeli, teraz mają szansę !

HODOWCY LALEK


„ Nie ma nic gorszego od ambicji polityków” – Urszula Sipińska




„Hodowcy lalek” to książka napisana przez Urszulę Sipińską, jednakże nie jest tylko biografią wielkiej gwiazdy polskiej sceny w czasach PRL-u. Autorka pisze jak ciężki był kiedyś jej zawód i jak duży miała wpływ polityk na artystów.
Wystarczył jeden dzień, a właściwie występ w 1968 roku na Festiwalu Opolskim i Urszula Sipińska- poznanianka, studentka architektury stała się własnością publiczną. Była wtedy młoda i nie wiedziała jak naprawdę będzie wyglądać jej życie. Gdy po festiwalu poszła do sklepu, sprzedawczyni nie mogła policzyć z wrażenia pieniędzy, kiedy chciała wyjść kobieta wręczyła jej ostatni pomidor „To za piosenkę Zapomniałam”- rzekła. Z dnia na dzień Urszula Sipińska stała się jedną z najbardziej popularnych piosenkarek w Polsce, zdobyła rzesze fanów i zdobywała liczne nagrody na festiwalach nie tylko polskich, ale i zagranicznych. Wszystko było piękne, ale tylko w piosenkach, gdyż życie piosenkarki było przez cały czas manipulowane przez polityków, którzy wykorzystywali młodą Urszulę Sipińską. Piosenkarka musiała pogodzić się również z różnymi plotkami na swój temat, była skromna dlatego nigdy nie zależało jej na popularności, nie radziła sobie z nią. „Plotka jest jak alkohol. Szybko uderza do głowy. Kłopot w tym, że trzeba się liczyć z kacem, którym przecież może być prawda” mówiła.
Piosenkarka miała szansę śpiewać prawie na całym świecie. Poznała Amerykę, Hiszpanię i inne kraje. Dobrze wspomina swoje wyjazdy na międzynarodowe festiwale. Tam piosenkarstwo wyglądało zupełnie inaczej niż w Polsce, w kraju komunizmu. Dbano o artystów, mieli bardzo dobre warunki do śpiewania. Mogli komponować co chcieli, nikt nimi nie kierował, a przede wszystkim mogli być wolni i tworzyć, wtedy kiedy tylko chcieli. Urszula Sipińska podczas koncertu dla Polonii mieszkających w Ameryce spotkała Barry Gibba, rozmawiali ze sobą. W PRL-u masz dziesięć dni na nagrania całej płyty i to w określonych godzinach- powiedziała Sipińska, zdziwiony Gibb rzekł, że w tak krótkim czasie nie można nawet nagrać dobrego aranżu. Urszula Sipińska chciała zostać z Ameryce na stałe, namawiał ją do tego drugi mąż Jerzy Kontrad, lecz nie chciała zostawić rodziców i rodzeństwa w tak trudnym kraju jakim była Polska. Urszula wróciła, to biednej, komunistycznej Polski. W latach osiemdziesiątych mieszkała w Niemczech, tam koncertowała i w drodze do Berlina stał się wypadek, który spowodował, że piosenkarka przez dlugi okres nie mogła powrócić do śpiewania. Po tym wydarzeniu pod koniec lat osiemdziesiątych doszła do wniosku, że życie nie kończy się na śpiewaniu „Nie zapomniałam” to ostatnia płyta Urszuli Sipińskiej zadedykowana dla rodziców. Wielka artystka żegna się z estradą i fanami, zakłada studio architektoniczne w Poznaniu.
„ Liczy się pani z tym, że ludzie, o których pani pisze – bardzo krytycznie – nawet bez nazwiska – rozpoznają się? Nie obawia się pani ich reakcji?” pyta dziennikarka Urszulę Sipińską, która odważyła się opisać prawdziwe życie piosenkarki i o ludziach, którzy wyrządzili jej krzywdę. „Nie. Jeśli nie podaję nazwiska, a nie podaję – to ten, kto się odezwie – musi mieć świadomość, że zadziała najprostsza zasada na świecie: uderz w stół, a nożyce się odezwą! Sprawę – rzecz jasna „- odpowiada. Jest jedyną polską piosenkarką, która nie bała się pokazać prawdziwego życia piosenkarki w czasach PRL-u.
„ Podziwiam jej odwagę i to co zrobiła, uważam za znakomite”- tak o piosenkarce powiedział Czesław Niemen.

Uważam, że Urszula Sipińska napisała jako jedyna taką książkę, książkę, która nie jest tylko biografią gwiazdy, ale odsłania kulisy życia artystów w ciężkich dla Polski czasach. Autorka nie tylko mówi o samej polityce, pisze o własnych odczuciach, przemyśleniach o swojej młodości. Urszula Sipińska ma niezwykle lekkie pióro jak powiedział Jan Miodek. Myślę, że nie tylko fani, ale inni powinni przeczytać tę książkę, chociażby dlatego, aby zobaczyć co kiedyś znaczyło bycie artystą i jak ciężko było ten zawód wykonywać.

Dziennik Zachodni- rozmowa z Urszulą Sipińską

Rozmowa z Urszulą Sipińską, piosenkarką, publicystką i architektem

– Plakat promujący pani książkę „Hodowcy lalek” informuje, że jest to „zaskakująca opowieść legendarnej piosenkarki o jej karierze w totalitaryzmie”. Nie za mocno powiedziane?
– Co jest za mocne? Słowo „kariera” czy „totalitaryzm”? I jedno, i drugie słowo – to prawda.

– Wyznaczyła pani sobie rolę demaskatorki życia estradowego PRL?
– Nie wyznaczałam sobie żadnej roli. Myślałam o tej książce od wielu lat, długo szukałam dla niej odpowiedniej formy. Wiedziałam, że nie może to być antologia anegdot towarzyskich, bo nigdy mnie to nie interesowało. Nigdy też z dawnym moim środowiskiem estradowym nie byłam nadmiernie związana. A to, co odsłaniam – to zapis czasów, w których nawet tak niewinny zawód jak artysta estrady mógł być – w uwłaczający i upokarzający sposób – opleciony przez system totalitarny. Chcę, żeby czytelnik dowiedział się jak naprawdę wyglądało życie gwiazdy. I że wcale nie było tak słodko. Chcę też zburzyć wizerunek gwiazdy kreowany przez komunistycznych socjotechników; obraz lalki grzecznie odśpiewującej refreniki, i to najlepiej w reżimie od Opola do Opola. Mam świadomość, że niektóre środowiska mogą uznać, że to co piszę, pachnie skandalem. I wcale by mnie to nie zdziwiło! Już chyba każde dziecko wie, że w Polsce prawda jest skandalem, a skandal obyczajem!

– Obraz lalki grzecznie odśpiewującej refreniki? Stąd ten tytuł – „Hodowcy lalek”. Złośliwi mogą powiedzieć, że napisała pani kontrowersyjną książkę, bo zatęskniła pani za popularnością.
– Gdybym potrzebowała sławy, dalej bym piosenkowała! To po pierwsze. Po drugie – wszyscy pytają, dlaczego tak wcześnie przestałam śpiewać? Na tak postawione pytanie nie da się odpowiedzieć w skrótowej formie. Dlatego napisałam książkę. Oczywiście, nie sposób opisać wszystkich epizodów, utrwaliłam tylko te, które były dla mnie najważniejsze, a jednocześnie rejestrowały mechanizmy, którym podlegała kariera socgwiazdy.
Mój dyskomfort, a jednocześnie niechęć do życia estradowego, nie nadszedł od razu. Bo nie interesowałam się polityką. A szkoda. W czasach studenckich żyłam w zasadzie w dwóch światach. Jeden – ten ważniejszy – to studiowanie architektury, a drugi – nazwijmy go krotochwilny – śpiewanie. Dopiero po ukończeniu studiów, gdy stało się jasne, że w wyuczonym zawodzie nie mam czego szukać i zostaje mi tylko estrada – miałam czas, by pilniej obserwować, co się właściwie dzieje. I jak totalitaryzm zaczyna oplatać mnie swoimi mackami. Jedno musi być jasne.
Nie jestem żadną kombatantką. Nie należałam do żadnych komunistycznych młodzieżówek, do żadnej partii, nawet Solidarności, choć z całego serca jej sekundowałam. Zawsze chciałam być neutralna, jak Szwajcaria. A i tak totalitaryzm wpłynął na moje zwykłe, człowiecze losy. Podobnie jak wpływał na losy innych ludzi o innych zawodach.

– Ale zanim wróciła pani do architektury – na estradzie spędziła pani ładnych parę lat.
– Po studiach – jak już wspomniałam – wchłonęła mnie estrada. Pierwsze, z czym się zetknęłam, to absurd. Po agencjach estradowych rozniosła się wieść, że Sipińska skończyła studia, nie jest „zgrana”, więc można rozpocząć eksploatację gwiazdy. Tylko jak? Gwiazda nie ma zaświadczenia, że jest gwiazdą! A system dyktował: wszyscy na wszystko i niezależnie od wszystkiego muszą mieć papier! Poinformowano mnie, że jadę do Warszawy, żeby zdać egzamin z wiedzy ogólnej mimo ukończonych studiów i ze śpiewania, mimo sukcesów na światowych festiwalach. To jeden z przykładów na absurdy w PRL, których pełno w mojej książce.

– Liczy się pani z tym, że ludzie, o których pani pisze – bardzo krytycznie – nawet bez nazwiska – rozpoznają się? Nie obawia się pani ich reakcji?
– Nie. Jeśli nie podaję nazwiska, a nie podaję – to ten, kto się odezwie – musi mieć świadomość, że zadziała najprostsza zasada na świecie: uderz w stół, a nożyce się odezwą! Sprawę – rzecz jasna – konsultowałam z prawnikami. A Wydawnictwo Zysk i S-ka wzruszyło mnie swoją postawą: „Staniemy murem po pani stronie”.

– Nie chodzi nawet o kwestie prawne. Atakuje pani ludzi, którzy wciąż funkcjonują w mediach i mają wpływ na ludzkie umysły. Oni mogą zaszkodzić pani książce.
– Mogą. Ale podjęłam ryzyko, bo uznałam, że warto.

– A towarzyski ostracyzm? Chęć – w rewanżu – oczernienia pani?
– Ależ ja się i z tym liczę. Zawsze przecież mogą się pojawić plotki. Nawet nie będę z tym walczyć. Kto się tłumaczy, ten się oskarża! Mam taką dewizę: „Plotka jest jak alkohol. Uderza do głowy. Tyle że trzeba się liczyć z kacem, którym może być prawda”.

– Czy o mężach też pani pisze? To przecież ludzie z branży – Janusz Hojan to znana postać radia i telewizji lat 70., a Jerzy Konrad to kompozytor.
– Tak. Można być szczęśliwym z dekarzem i nieszczęśliwym z Hojanem – o nim też wspominam: „To nie był udany mąż. Ja w tym małżeństwie też byłam nieudana. Bo to w ogóle było nieudane małżeństwo”. A Jurek Konrad? Jestem z nim już ponad 30 lat. A to mówi samo za siebie.
Rozmawiały: Anna Kot i Kamilla Placko-Wozińska - POLSKA Dziennik Zachodni 2005